" Tańczta, pijta, wpieprzajta, a po stołach nie rzygajta! "

Szukaj:

 

Spojrzenie na etykiety polskich win owocowych

Spojrzenie na etykiety polskich win owocowych

autor: Wędrowniczek (2022)

Dzisiaj chciałbym Wam pokazać etykiety. Ale nie tak fizycznie przystawić je Wam przed nos, a raczej pokazać ich urok za pomocą treści pisanej, choć w zamierzeniu jak najbardziej obrazowo. Bo przecież czym byłby w końcu poczciwy polski Jabol bez etykiety? Być może czymś w rodzaju anonimowej oranżady w szklanych butelkach? A gdyby tak było?

Nieocenionej straty doznałaby polska kultura. Zupełnie serio. Nasze winne wizytówki były swego czasu ewenementem na skalę światową – barwne obrazki i zaskakujące nazwy odbiegały znacząco od standardów, które przyjęły się na zachodzie, warstwa przekazowa pełna była odniesień kulturowych i motywów z życia codziennego, ośmielę się nawet powiedzieć, że niektóre ocierały się o sztukę. O ileż mniej byłyby kolorowe winne libacje, o ile byłoby nudniej, a i sama zawartość smakowała by pewnie trochę inaczej.

Zaraz, zaraz – ktoś może zapyta – co ma wspólnego smak z kartką na butelce? Otóż etykieta jest duszą dla butelki. Tak jak platoński płomień ukazuje jaskiniowcom materii cienie idei, tak etykieta przekazuje konsumentowi idee Wina, tworzy jego tożsamość, narzuca pewną wizję.

Prościej mówiąc – weźmy takie Wino z palmami. Jasna sprawa, że spodziewamy się w takim przypadku smaku owoców tropikalnych. Przy odpowiedniej sile wyrazu strony wizualnej te oczekiwania mogą spowodować, że poczujemy owoce tropikalne, nawet jeśli w środku nie było nic tropikalnego.

Oczywiście obok fantazyjnych, pobudzających naszą wyobraźnie przedstawień jest całe mnóstwo prymitywnych, albo takich, które nie mają żadnego przekazu. Tych drugich szczególnie dużo jest wśród egzemplarzy współczesnych, dlatego my skupimy się raczej na starszych przykładach. To powiedziawszy cofnijmy się do początków tego, co dziś nazywamy tanim Winem.

Kiedy w Polsce zapanował ustrój komunistyczny, komunistyczna stała się również gospodarka. Import dóbr konsumpcyjnych został ograniczony do niezbędnego minimum, natomiast akcent położono na eksport towarów, głównie do Związku Radzieckiego. Skutkiem był prawie całkowity zanik win gronowych na polskim rynku, które do tej pory sprowadzane były z południa i zachodu, bo przecież jak Wam zapewne wiadomo w naszym klimacie uprawa winogron udaje się dość słabo. Na szczęście pewien nieznany nam z imienia towarzysz o duchu niezaprzeczalnie genialnym wpadł na pomysł, aby rozpowszechnić w krajach północnych bloku wschodniego surogat, który w Polsce miał już bogatą tradycję. Miał być on produkowany z owoców lokalnych (raczej jabłka, ale też gruszki, porzeczki, wiśnie, maliny, itp.) głównie na rynek lokalny i dostępny dla szerokich mas robotniczych w atrakcyjnej cenie, wprowadzając tym samym Wino do konsumpcji chłopsko-proletariackiej i szerząc równie surogatyczną kulturę socjalistyczną (o historii Jaboli jeszcze kiedyś).

Ten nieco przydługi wstęp jest potrzebny, aby zrozumieć charakter etykiet z okresu, który trwał mniej więcej do lat 80-tych. A więc "kultura" pełną gębą i to przez duże K! Ornamenty i inne "esy floresy" aż wylewają się przez krawędź papieru, podobnie czcionka przybiera często wyszukane formy. Grafika jako taka pojawia się rzadko – obrazki, jeżeli już są, przedstawiają zazwyczaj herby (Lubuskie), zabytki (Zamkowe), motywy ludowe (Weselne), albo owoce (Bukiet Leśny). Pod względem stylu przypominają bardzo ilustracje ze starych książek dla dzieci. Typowe dla prekursorów Jaboli są nazwy. W przytłaczającej większości jest to po prostu... „Wino” (Stąd też charakterystyczne określenie Wino marki Wino). Wśród pozostałej liczby dominują nazwy przymiotnikowe odmiejscowe, tj. Milejowskie, Beskidzkie, Kruszwickie itp. Ale mamy też np. Obiadowe sugerujące, że znakomicie jest je wypić do obiadu, Rycerskie dla prawdziwych rycerzy, napawający dumą Atut, a także Fantazję, czy Ciżemkę. Innych napisów jest na etykiecie niewiele, czasami nawet wcale, a z tych obecnych można wymienić typ wina, zawartość alkoholu, pojemność, oznaczenie normy jakościowej, nazwę producenta i datę produkcji, która na papier nabijana była stemplem, w którym cyferki przestawiało się każdego dnia. Wszystkie wspomniane dotychczas elementy nanoszone były na "kwaśny" (taki żółty) papier, taki sam jakiego używano do pisania dokumentów.

Przepięknymi etykietami mogły się poszczycić Wina z Państwowej Centrali Leśnych Produktów Niedrzewnych „Las”, a właściwie z poszczególnych jej oddziałów. Wyróżniające się wizerunki łączyła „bajkowo-sielankowa” tematyka, kolorowość i niespotykane nigdzie indziej bogactwo rysunków, np. Różane z Kłodzka miało etykietę na całej powierzchni pokrytą takim rysunkiem. Równie ciekawe były Baśniowe, Beskid, Husarskie, Jeżynowe i Tropik.

Wino Różane

Etykieta utrzymana w sielankowym klimacie: różane pola, góry i tradycyjnie odziana dziewoja. Pastelowe kolory, mimo, że nie są intensywne, wprowadzają spokój i harmonie do kompozycji. Nadzwyczajnie ilustracja pokrywa tu całą powierzchnie etykiety, brak jest jakichkolwiek ramek.

Będąc w tym miejscu wypada jeszcze wspomnieć o chyba najbardziej rozpoznawalnym wzorze tanich Win, który powstał w tym okresie. Mowa o charakterystycznym białym rombie w żółtym polu, w który koślawą czcionką wpisany jest tytuł „Wino”, czyli tzw. patykiem pisane. Co ciekawe wzór ten nie był własnością żadnej konkretnej wytwórni, ale funkcjonował w użyciu powszechnym, szczególnie w małych zakładach państwowych.

Drobne zmiany w strukturze etykiet w rzeczonym okresie nastąpiły jeszcze tylko na przełomie lat 70-tych i 80-tych, kiedy pojawiła się innowacja w sposobie oznaczania daty produkcji. Zamiast stempla na krawędziach zaczęto umieszczać symbole kolejnych dni miesiąca, poszczególnych miesięcy i lat, następnie na Winach z poszczególnej partii wycinało się kreski przy numerach właściwej daty.

Tymczasem wzornictwo powoli przesiąkało już wiatrem z zachodu, aż wreszcie nadszedł rok 89, zwiastun transformacji ustrojowej, który oznaczał początek złotej ery dla Win owocowych (przynajmniej ekonomicznie). Okres ten zrodził najciekawsze i najbardziej wyszukane egzemplarze jabolowych przedstawień. Etykiety wspięły się na wyżyny swej formy.

Stało się to możliwe dzięki tzw. zachłyśnięciu kapitalizmem. Na wolnym rynku nastąpił wysyp prywatnych wytwórni rywalizujących o uwagę konsumenta za pomocą właśnie etykiet, które stawały się coraz bardziej kolorowe i ciekawe. Można tu było znaleźć dosłownie wszystko: od zwykłych owoców przez postacie rysunkowe i gołe baby aż po imitacje malarstwa czerwonofigurowego (Adonis, Akropolis) i sztukę współczesną (Brutus, Liwia, Gallus). Przy niektórych dziełach z niedowierzaniem zastanawiałem się kto w ogóle wpadł na pomysł, żeby umieścić coś takiego na tanim alkoholu. Zaskakującą kreatywnością wykazały się Wina One Dollar z etykietą zręcznie przerobionej jednodolarówki i imitacja Coca-Coli Super Gola. Osobnego artykułu wymagałaby oszałamiająca seria Gwiezdnej Trylogii z wytwórni Gryf (do tych Jaboli dodawana była nawet karteczka z podziękowaniem za zakup i zapewnieniem o najwyższej jakości!), z kolei w głęboką konsternację może wprawiać Ani be ani me ze zdjęciem... kozy, chociaż tutaj jak widać zaskakują nie tylko obrazy.

Za grafikami nie pozostawały w tyle nazwy, które również zdobywały kolejne szczyty kreatywności. Zresztą zobaczcie sami: Całodobowe 20.05, Château de Jabol, Cienki Bolek, Faak Ju!, JeeB, Luz Blus, Sen Sołtysa, Łzy Sołtysa, Vuda (?!) i moje ulubione, rozbrajające – Zwykły Bełt. Komiczne są też celowe literówki i przekręcenia w nazwach, stosowane, by uniknąć pozwów o bezprawne użycie znaku towarowego i żeby żerować bezkarnie na znanych już markach (podobnie było i z wzorami graficznymi). I tak z Wino mamy Viwo, Wivo, Vino, Win, Winko, Winio i W, z Tura Kontur i Tier, z Byka Ryk, Bycze, Byczek i Byx z Komandosa Komandor i Kapral oraz mnóstwo innych. Największymi moim zdaniem osiągnięciami w tej rozgrywce może się pochwalić Vin-Kon, który wyprodukował między innymi Mustaka mającego desperacko kojarzyć się ze znanymi markami samochodów, choć Kamparex zawstydził zakład z Konina – wyprodukował podróbkę Mustaka i nazwał ją Mustaf. Z kolei terminy takie jak „J-23” albo „Alpaga” dzięki obecności w popkulturze okazały się tak sugestywne, że stały się dla przyszłych pokoleń synonimem dla taniego Wina.

W tym kolorowym zawrocie głowy można poniekąd, zarówno w nazwach jak i wzorach graficznych, wyróżnić dominujące motywy. Za ekipą nalewka inside™ wymieńmy więc trzodę parzystokopytną (Byk, Żubr, Tur, Bizon) i „prosto z poligonu” (Dynamit, Granat, Killer, F-16, T-34, Tajna broń), a następnie dodajmy do tego „patykiem pisane” (Wino, Patyk), westernowe (Arizona, Apacz, Bonanza, Dziki Zachód), węgrzyny, gołe baby (Blondyna, Maryś, Pokuta) i owoce (Wiśnia, Cherry, Truskawka, Cytryna)

Pomysłowość ówczesnych projektantów, ale też i późniejsze nowinki techniczne w postaci nowego podłoża z papieru kredowego, grafiki komputerowej i nowoczesnego druku (lepsze nasycenie kolorem) zwiększyły atrakcyjność nalepek, o czym najlepiej świadczy liczna rzesza kolekcjonerów, w tym również niepijących (!), którzy zafascynowani barwnością i różnorodnością rozpoczęli gromadzenie okazów Win lub tylko ich części wierzchnich, swoim wyglądem przypominających coraz częściej niby- komiksy. Zarządzający wytwórniami doskonale zdawali sobie z tego sprawę, dlatego większość etykiet spełniała wobec klienta określony cel.

Tak więc były etykiety zabawne, zachęcające, aby podzielić się z kompanami zawartym na nich humorem i przy okazji konstruować własne żarty z pitego trunku. Zakup Proletariatu albo Cocktajlu Mołotowa stwarzał okazję, by pośmiać się z tego, z czego wcześniej publicznie bano się żartować, dając jednocześnie upust negatywnym emocjom związanym z poprzednim ustrojem. Po za tym z półki humorystycznych mamy jeszcze chociażby Sen Sołtysa, BMWino albo Czar Teściowej.

Następna kategoria to etykiety emanujące „swojskością”, przyciągające tym co bliskie i znane, kierowane przede wszystkim do ludności wiejskiej. Takie były na przykład Chłopskie, Biesiadne, Disco Polo, Odbijany, Odlot albo... Swojskie, które przekonywało do tego, że jest swojskie, bo się tak nazywało.

Do najbardziej perswazywnych należały etykiety sugerujące dużą moc napoju. Logiczne, bo głównym celem zakupu Winiacza było jednak jak najszybsze i najtańsze naprucie się. Pomijając już dodawane do nazwy przymiotniki mocny/mocna/mocne, Wina jeśli chciały przekonać klienta o potędze napoju zwykle wycelowywały w jego stronę cały arsenał militarny (kategoria „prosto z poligonu”). Znalazłem jednak też kilka innych obrazków: Big Power (dosłownie „duża moc”) z zielonymi piorunami w chmurze grzyba jądrowego chyba nawet trochę przesadza z okazywaniem mocy (zwykły konsument gotów by się wystraszyć), 220V również operuje elektrycznością, a Żyleta rzeczywiście ma na obrazku żyletkę, no i są oczywiście galaktyczne Inwazja Mocy i Moc Atakuje.

Na zupełnie przeciwnym biegunie znajdowały się Wina, które starały się sprawiać wrażenie kulturalnych. Tutaj głównym środkiem było wykorzystanie dawnych stylów malarskich (wspomniane już Adonis i Akropolis, Atos, Cavalier, Old Kiper, NOCE i DNIE) albo górnolotne nazwy (Biały Kielich, Złota Reneta, Zamkowe), chociaż zdarzały się też ambicje, żeby odwzorować etykiety z dawniejszych okresów (różnorakie „wermuty”, Stare Wino 1410).

Zdecydowaną większość nabywców taniego Wina stanowią i stanowili mężczyźni, dlatego następna kategoria etykiet bazowała na kulcie męskości, kulcie macho. Jedne odnosiły się bezpośrednio do pożądanych ról społecznych lub atrybutów (Boss, Dla szefa, Komandos, Macho, Mocarz), inne nawiązywały wręcz do symboli pierwotnej siły i wigoru w postaci dzikich zwierząt (Mustak, Bycza Krew, Biały Kieł – te same zwierzęta mogły też wskazywać na moc Wina), wszystkie zaś dążyły do tego, aby kupujący utożsamiał się z treścią przekazu, a przez to z samym Winem. Wbrew pozorom na tej samej zasadzie funkcjonowały we wzornictwie zdjęcia roznegliżowanych pań, które po za tym, że służyły jako tańsza wersja świerszczyka, prowokowały nieraz wśród najwierniejszych konsumentów tanich trunków opowieści o romansach z damami, które przypominały w jakiś sposób te z etykiety. Wyobrażam sobie, że posiadanie takiej pani chociażby i na obrazku mogło podnosić samoocenę i generalnie humor nabywcy.

Projektanci znajdywali też sposoby, jak sprawić, by klienci związywali się z produktem w inny sposób: dla studentów było na przykład Wino Akademickie, dla kibiców Kibic albo Widzewiak Mocny Strzał, dla karciarzy wszystkie Piki, Trefle, Asy i tym podobne.

Ostatni wymieniony tu rodzaj to obrazy inspirowane sztuką filmową. Do promowania owocowych trunków zostały zaprzęgnięte największe hity kinowe wywierające wpływ na wyobraźnie społeczną na przestrzeni około 40 lat. Dzięki tak dużej rozpiętości czasowej możliwe było dotarcie do klienta z niemal każdego pokolenia. Najstarsi widzowie pamiętali na pewno wejście do kin pierwszej wersji Trzech Muszkieterów w 1956 roku (Atos, Portos, Muszkieter), nieco później wraz z filmem Winchester ’73 (1959) rozpoczęła się w Polsce mania westernowa (kategoria westernowe). W latach 60-tych w telewizji emitowane były bardzo popularne seriale Znak Zorro (od 1962) i Stawka większa niż życie (od 1965) (J-23), zaś w kinach królowały: w roku 1972 Ojciec Chrzestny (Al Capone, Gangster), w 1974 Potop, a w 1982 Wejście Smoka, przy czym ten ostatni film zapoczątkował w Polsce okres fascynacji dalekowschodnimi sztukami walki (Czarny Pas, Samuraj, Ninja). Najmłodsza generacja konsumentów na pewno zachwycona była Agentem 007 i Rambo (1990). Potencjał jaki drzemał w etykietach kinematograficznych można wyobrazić sobie patrząc na osobnika urodzonego w latach 70-tych, który w domu nigdy nie miał telewizora, nie chodził również do kina, ale jego rówieśnicy ze szkoły i pobliskiego podwórka bawili się chętnie w kowbojów lub dyskutowali o westernach, które pojawiały się w ramówce telewizyjnej. Dla niego Wino „z Dzikiego Zachodu” mogło stać się namiastką, albo nawet substytutem nigdy nie obejrzanych filmów, zaspokajającym choćby częściowo niespełnione aspiracje.

Ale zachęcały nie tylko obrazy i nazwy, mistrzowie marketingu polskich wytwórni mieli jeszcze w zanadrzu kilka trików.

Niektóre napoje promował krótki, chwytliwy slogan, każdy na swój sposób piękny, dlatego grzechem byłoby nie omówić kilku spośród tych, które udało mi się znaleźć.

  • Strong Apple Wine – „Trzeciego nikt nie dopił” – najbardziej znana winna dewiza i jednocześnie najskuteczniejsza, no bo przecież „ja nie dam rady?”
  • Strzał Mocny – „TO CIĘ NA PEWNO POWALI!” – podobnie jak wyżej, ale tym razem powala kowboj Zbychu.
  • Killer 2 – „strzelający smakiem” – no, po prostu cudo, szczególnie w kontekście grafiki ze strzelbą i krwawym napisem.
  • Barbaros próbuje zaklinać rzeczywistość – „BEZ OBAW, MASZ TO CO CHCIAŁEŚ!!” – wyjątkowy przypadek użycia dwóch wykrzykników.
  • Całodobowe 23.05 – „DOBRE WINA CO GODZINA!” – zachwalanie jakości i jednocześnie zachęta do picia co godzinę, wszystko rymem. Tylko czemu akurat o 23.05? Jeszcze dziwniejsze jest to, że Całodobowe 20.05 nie posiada żadnego motta.
  • Château de Jabol – „DOBRE NA KACA” – suponuje lecznicze właściwości.
  • Zwykły Dobry Patyk – „Na złość teściowej!” – w połączeniu z sympatyczną nazwą powoduje, że chyba nie dałoby się go nie kupić.
  • Kolejny Patyk jest „na dzień dobry” i tu znowu agitacja do alkoholizacji, tym razem od godzin porannych.
  • Czerwony proletariat – „ZWYKŁY DOBRY TANI” – sprytnie zawarta aluzja, bo niby chodzi tylko o Wino. Mistrzostwo połączenia w nazwie barwy napoju z wyrazem „proletariat”.

Kamparex wymyślił też inny sposób. Żeby podbić popyt, najpewniej wśród osób młodych i kolekcjonerów, wypuszczał na rynek etykiety oznaczone jako edycja limitowana. Z jakim skutkiem? Nie wiadomo.

Jeśli zaś nie siłą sugestii, to podstępem. Czasami okazywało się, że wielka osiemnastka wcale nie ma na myśli mocy alkoholu, bo przed nią w magiczny sposób pojawiał się malutki napis „dozwolone od lat”, a jeśli już po osiemnastce występował znak procentowy, to wciśnięte przed nią średnik i mniejsza liczba, zapisana również odpowiednio mniejszą czcionką, zmieniały wymowę nadruku na „do 18%”.

W końcu genialnym dowodem zdolności marketingowych producentów mózgotrzepów mogłoby być Wino Koszerne (2), gdyby rzeczywiście nakierowane było na klientów wyznania mojżeszowego. Oczywiście należało by je raczej zaliczyć w poczet kreacji humorystycznych.

Rozbudowane etykiety służyły obu stronom. Dla producentów stanowiły sposób na zwiększenie sprzedaży wyrobów, natomiast wobec konsumentów, w czasach wciąż ograniczonego dostępu do środków masowego przekazu, spełniały ważne funkcje społeczne: funkcję rozrywkową oraz funkcję dystrybucji treści kulturowych (poza spełnianą już wcześniej funkcją estetyczną).

Zapewne weterani degustacji Win spod znaku siarczanów zgodzą się ze mną, że jeśli chodzi o smak i wygląd trunków, to swego czasu mało kto mógł konkurować na tym polu z Ostrowinem. Szaty graficzne produktów z tej wytwórni cechowało staranne wykonanie, estetyczność i pomysłowość w doborze motywów. Warte wyeksponowania są moim zdaniem Apacz, Dobre, Platon, Złoty Jeleń i, jakże by inaczej, legendarny Komandos.

Wino Dobre

Nazwa – prostota i wymowność zarazem w swej esencji. Grafika stylizowana na dawną: bosy młodzieniec wychyla w fantazyjnej pozie kieliszek. Współgra to z tłem podniszczonego pergaminu idąc wyraźnie w kierunku „kulturalności”. Całość geometrycznie wycentrowana, brak rozpraszających napisów, dobrze zestawiona paleta kolorów.

Epoka prosperity chyliła się ku końcowi już w pierwszej dekadzie XXI wieku. W zasadzie za symboliczny koniec opisywanego okresu można uznać likwidację Ostrowinu w 2011 roku. Przyczyn było kilka: kryzys ekonomiczny, upadek wielu wytwórni, niekorzystne zmiany w prawie winiarskim, ale przede wszystkim zmiana nawyków konsumenckich wśród znacznej części społeczeństwa.

Polacy, którzy dopiero co uwolnili się z okowów socjalizmu, złaknieni byli prestiżu i dobrobytu. Już od dłuższego czasu w miastach promieniowała kultura i styl życia tzw. krajów pierwszego świata, zaś na wsi wciąż żywa była pamięć o „pańskich” obyczajach. Do tego doszedł jeszcze przekaz z mediów kolorowych, które promowały zachodni high-life. Naturalną konsekwencją tych zjawisk był podbój rynku przez importowane wina gronowe, które kojarzyły się z wykwintnością i dobrym smakiem. Ich popularność była tym większa im zamożniejsze stawało się społeczeństwo.

Co się zaś tyczy Win owocowych stopniowo popadły one w niełaskę i okryły się pogardą stając się synonimem patologii, wstydliwym symbolem przeszłości.

Nowoczesne wina przyniosły ze sobą nowoczesne etykiety. Puste, nudne, monochromatyczne – wydaje się, że mało kto zwraca uwagę na te aspekty. I tak oto współczesny konsument w bezmyślnym naśladownictwie wzorców zachodnich świadomie zrezygnował z kolorowej ikonografii na rzecz minimalistycznego, sztampowego bezguścia, które zalewa dziś rynek.

Jednak rodzime bełty nie zniknęły przecież ze sklepów, choć jest ich teraz nieporównywalnie mniej niż dwie dekady temu. Mniej w dwojakim znaczeniu, bo zmniejszyła się różnorodność produktów, ale też ich bezwzględna ilość i dostępność. Dziś w sklepie najczęściej można spotkać tzw. „nalewatory” i „machmole”, których przekaz wizualny sprowadza się zwykle do naśladowanego składnika smakowego (owoce albo zioła).

Niezwykle rzadko pojawiają obecnie się nowe projekty graficzne. Do takich można zaliczyć wprowadzone do produkcji kilka lat temu wojownicze Kozackie i Szoguna z wytwórni Mix. Nieco starsze są Mocny Grzmot, Pierun i Snajper. Najświeższym nabytkiem świata tanich Win jest z tego co mi wiadomo Jabol Punk, liczący sobie nie więcej niż rok.

Wino Shogun

Niezwykle starannie wykonany rysunek. Widoczna dbałość o detale. Postać szoguna razem z czcionką tytułu i sloganu wygląda bardzo dynamicznie, Nieco monotonna paleta kolorów i chaotyczny układ napisów informacyjnych. Całość w nowoczesnym duchu.

Za swoisty fenomen w najnowszych dziejach Jabcoka uważam karierę Wina, które zostało aktorem. Mamrot z Wilkowyj, bo o nim mowa, narodził się jako fikcyjny trunek spożywany przez bohaterów serialu Ranczo, szybko znalazł jednak odzwierciedlenie w rzeczywistości. Spostrzegłszy rosnącą popularność produkcji, wytwórcy tanich trunków podchwycili motyw przekuwając go we własne wersję Mamrota. I tak powstały Mamrot z Ostrowinu, Mamrot z Kolwinu i Mamrot z Kompletu. Dzięki serialowi stały się one najbardziej rozpoznawalnymi Winami owocowymi w Polsce.

I... na tym kończy się opowieść o różnobarwnych obliczach taniego Wina. Ostatecznie mam pełną świadomość, że w tym temacie nie wszystkie aspekty udało mi się poruszyć, nie wszystkie zagadnienia omówić i nie każdą osobliwość przedstawić. A jednak mam nadzieję, że dla kogoś twór ten okaże się ciekawy. Może nawet edukujący?

Wracając jeszcze do ostatniego etapu historii etykiet, jakim jest teraźniejszość. Zostało nam wciąż kilka skarbów sięgających nalepkami minionej epoki wzornictwa (Vin-Kon, Dwikozy), ale generalnie razem z wytwórniami, albo nawet niezależnie, znikają z roku na rok nawet egzemplarze o nowszym rodowodzie. Niedawno odeszły piękne Wina z zakładu z ponad półwieczną tradycją winiarską. Być może jest to ostatni dzwonek na to, by obcować z ostatnimi, które nam pozostały, żywymi dziełami sztuki.

 

Zdjęcia wykorzystane w tym artykule pochodzą z portalu winka.net, profilu instagramowego jabolowe_muzeum, strony http://kruszwicahistoria.blogspot.com/ oraz ze zbiorów własnych.

 

Ostatnie komentarze:

Witam!Jakiś czas temu pisałem, że to winko w miarę smakuje, ale okazuje się, że robi to przynajmniej 2 firmy i różnica jak dla mnie jest dość duża. Winko z firmy Nowy Lubień ma lepszy smak i ma 8% i poj.0.7 l, biały korek, sklep u Krysi, natomiast ku...

do Mamrot z Wilkowyj, dn. , przez gość

Cudowny aromat rzygowin, w smaku cierpkie ale dość gładko wchodzi tylko musi być schłodzone. W moim przypadku wierci w jelitach jak Johnny Sins, także na porannej kacówie turbosraka murowana.

do Michel I, dn. , przez Karol

Raz z kolegą oje***ałem 2 sztuki, czułem jak bosy jezusek przechodzi mi stópką po języku. Polecam i pozdrawiam

do Amarena, dn. , przez Witold Stróta

Mam pytanie, u mnie w mieście wycofane wszystkie tanie wina. Sam piłem Węgrzyn, gdzie można kupić Węgrzyn teraz??

do Węgrzyn Podkarpacki, dn. , przez PAWEŁ

Najlepsze wino w moim życiu. Cena adekwatna do jakości. Gwarantuje świetną zabawę i udaną randkę

do Bieszczadzki Antałek Czarna Porzeczka, dn. , przez Filio 123

Nowe artykuły:

Podstawowy sprzęt gastronomiczny do kuchni

Jeżeli gotujesz profesjonalnie z pewnością przyszedł czas, aby wyposażyć się w sprzęt gastronomiczny. Wyposażenie gastro...

Chłodziarka do wina - jak wybrać najlepszą?

Wino to jeden z najbardziej eleganckich i stylowych trunków. Sposób jego przechowywania ma ogromny wpływ na jego smak i ...

Pyszny obiad i doskonałe wino, czyli sposób na udaną imprezę lub spotkanie z przyjaciółmi

Spotkania z przyjaciółmi czy imprezy organizowane we własnym zakresie są stałą, powszechnie spotykaną praktyką. Uwielbia...

Uwielbiasz włoskie wina? Teraz dostępne są też w wersji bezalkoholowej i wegańskiej!

Jeśli kochasz włoską kuchnię i włoskie wina, na pewno często masz ochotę sięgać po produkty prosto z Italii. Nie zawsze...

Jak profesjonalnie otworzyć i podać wino w domu?

Nalewanie wina podczas domowych spotkań jest zadaniem osoby pełniącej rolę gospodarza. Jeśli więc chcemy nadać odpowiedn...

Wszelkie prawa zastrzeżone przez Winka.net (c) 2001 - 2023 r. Redakcja | Reklama | Nowe wina na winka.net | Mapa strony

Strona www.winka.net ma charakter wyłącznie edukacyjny i poglądowy NIE jest sponsorowana przez żadnego z producentów, dystrybutorów lub hurtowników wyrobów alkoholowych, NIE ma na celu promowania żadnej z marek alkoholi, jak rownież NIE namawia w jakikolwiek sposób do spożywania napojów alkoholowych. Strona www.winka.net ostrzega, że spożywanie napojów alkoholowych jest szkodliwe dla zdrowia. Strona www.winka.net ostrzega, że zabrania się spożywania alkoholu osobom do lat 18