" Sen wzmacnia, wódka usypia, wniosek - wódka wzmacnia "

Szukaj:

 

Prawdziwe a zarazem niesamowite przygody Konrada Goldhirsch'a - Część 5 - Opowiadania pijackie oraz winiarskie

Prawdziwe a zarazem niesamowite przygody Konrada Goldhirsch'a - Część 5

autor: von Bentschen

Po dwóch tygodniach pieszej wędrówki mało uczęszczanymi drogami, żywiąc się tylko tym, co ofiarował mu las, pijąc wodę z nielicznych strumyków, Konrad dotarł nareszcie do stolicy królestwa.

Ostrawa1 - czternastotysięczna metropolia położona nad rzeką o tajemniczej nazwie Obołok jest naturalnie największym miastem kraju. Tętniące życiem ulice jak co dzień prócz zwykłych przechodniów pełne były straganów, żebraków i oczywiście żaków. Jako miasto stołeczne, Ostrawa posiadała jedyny w państwie Uniwersytet, który znany był za granicami królestwa z wysokiego poziomu kształcenia oraz z zaskakująco mocnych głów studentów. Poza tym ewenementem na skalę całego kontynentu jest Wydział Magii, gdyż na żadnej zagranicznej uczelni nikt czarów nie naucza w szkole. Pod tym względem królestwo jest bardzo nowoczesne, chociaż zerwanie z tradycyjną metodą przekazywania wiedzy "z mistrza na ucznia" nie było łatwe. Jednak zmiana ta okazała się szczególnie cenna dla miasta, gdyż połowa studentów kierunków magicznych aby dorobić pozwala się wykorzystywać władzom stolicy, które zawsze znajdą zajęcie wymagające znajomości czarów oraz za które można kiepsko zapłacić.

Kolejną ciekawostką Ostrawy jest legalność większości usług powszechnie w innych miastach zakazanych. Zaczynając od hazardu, przez gildię złodziei, a kończąc na nekromancji. Napędza to gospodarkę i zapewnia spory przypływ pieniędzy z zagranicy, jako że do miasta przyjeżdża codziennie masa ludu, chętna zakosztowania słynnych rozrywek ostrawskich. Oczywistym jest, że wszyscy chcą skorzystać na tym przepływie ludności, więc Ostrawa stała się też pierwszym w królestwie ośrodkiem turystyki, chociaż mało kto wiedział, że takie słowo w ogóle istnieje. Słynnym przypadkiem było sprzedanie kawałka deski pewnemu krasnoludowi, który bez chwili wahania uwierzył w historię według której owo drewno pochodziło z okrągłego stołu króla Artura. Jeszcze słynniejsza stała się cena, jaką tamten biedny naiwny krasnal zapłacił za tą pamiątkę, a mianowicie około stu osiemdziesięciu złotych monet, co stanowi cenę przeciętnego wierzchowca. Całkowicie osobną historią jest ta, która opowiada o tym, co krasnolud zrobił sprzedawcy gdy dowiedział się, że został oszukany.

Lecz tym za co Ostrawa jest ceniona w całym Królestwie jest tak naprawdę istniejąca w niej największa w kraju wytwórnia tanich win. Każdy kto kiedyś zasmakował w tym wyjątkowym trunku na pewno podpisze się pod stwierdzeniem, że jabol ze stolicy jest towarem klasy pierwszej. Lubiane zarówno przez uboższe osoby starsze, jak i przez pobliskich rolników czy też studentów Uniwersytetu Ostrawskiego, tanie wino stało się jednym ze znaków rozpoznawczych stolicy. Nikogo nie dziwią puste butelki w zaułkach, nikt nie protestuje gdy żacy zbierają do czapek na kolejną butelkę, nikt nigdy nie uważał, że picie tego trunku jest czymś złym. Taka tolerancja niezmiernie cieszy przyjezdnych młodych ludzi, którzy w domu przywykli do chowania się z jabolem, uważanym w ich stronach za napój gorszej kategorii. Z takiego obrotu sprawy niezmiernie cieszyli się także kupcy, którzy codziennie musieli zamawiać nowe dostawy tego wspaniałego trunku. Ogólnie rzecz ujmując tanie wino było towarem chodliwym oraz cenionym w stolicy.

Nie dziwi więc, że to właśnie tutaj Konrad chciał poznać tajemnicę skrywaną przez wytwórców jaboli, a mianowicie odpowiedź na pytanie: skąd się bierze faza. Zanim jednak przystąpił do rozwiązywania zagadki postanowił zakupić coś odpowiedniejszego niż mnisi habit, który zresztą mógłby mu przynieść sporo nieszczęść w sytuacji gdy inkwizytor Vollstein’u wysłał za nim list gończy. Całe szczęście, że sakiewka, którą Konrad zabrał w siedzibie Świętego Oficjum była pokaźnych rozmiarów, mógł sobie pozwolić na nieco większe zakupy. Najpierw zdobył odzież, a następnie u płatnerza zakupił całkiem porządny miecz półtora ręczny i u zbrojmistrza dobrał dla siebie kolczugę i solidny hełm otwarty. Jako, że zostało mu jeszcze trochę drobnych monet zdecydował się na dość długą wizytę w gospodzie, gdzie napełnił brzuch do pełna, a gdy zapłacił za posiłek udał się do pobliskiego spożywczego, zakupił butelkę jabola o nazwie "Sokrates" wspaniałej miejscowej wytwórni i wypił na miejscu, nie bacząc na protesty sprzedawczyni. Gdy już zaspokoił podstawowe potrzeby swojego organizmu udał się zdobyć informacje gdzie i jak może poznać tajniki produkcji wina.

Zadanie okazało się niełatwe. Dość bezproblemowo dowiedział się gdzie znajduje się siedziba cechu winiarzy, ale gdy tam doszedł nic nie poszło tak gładko. Zapytał się grzecznie czeladnika o proces wytwarzania jabola, ale odpowiedź go zaskoczyła.

- Panie, my nie produkujemy jaboli przecież!

- Jak to? Na etykiecie przecie pisze wyraźnie: Wino owocowe! - odparł Konrad - Zazwyczaj to wino jest robione przez winiarzy, czyli was. Ty zaś mi mówisz, że nie zajmujecie się produkcją tego napoju.

- Naturalnie, że nie my. Wina, owszem, produkujemy. Ale nie owocowe. Tymi tak zwanymi jabolami zajmuje się inny cech. - rzekł czeladnik

- Tymi tak zwanymi... - przedrzeźniał Konrad - Co ty w ogóle o jabolach wiesz? Czy czułeś kiedyś ich delikatny bukiet? Czy byłeś pełen siły, jaką napełniają oddanych konsumentów? Nie! Jesteś tylko młodym ignorantem. Aż dziw, że cech przyjmuje w swe szeregi osoby, które nigdy nie miały porządnej fazy. No ale nic to po mnie... Powiadasz, że jabolami zajmuje się inny cech. Jakiż to?

- Cech alchemików, zacny rycerzu. – powiedział czeladnik zamykając drzwi siedziby winiarzy.

Konrad przez jakiś czas błąkał się po mieście, nie mogąc zrozumieć jak tak cudowny napój może być tworzony przez bandę szarlatanów. Przecie to jest boski nektar, dar niebios! A może Ci alchemicy jednak coś potrafią? Może znają się na magii? To by tłumaczyło czarodziejski smak winek owocowych. A jednak nasz bohater nie mógł z głowy wyrzucić obrazu grupy zbzikowanych starców, mamroczących pod nosem i tracących życie podczas próby uzyskania tej swojej śmiesznej substancji, która miałaby ponoć zamienić miedziaka w złotą monetę. Słyszał wiele o poczynaniach tej zamkniętej grupy "czarodziejów", były to głównie informacje dotyczące nagłych wybuchów, sprzedaży lewych eliksirów czy przypadkowego zatrucia studni (ponoć alchemik chciał udowodnić mieszkańcom wioski, że potrafi tworzyć Wodę Życia; autosugestia to straszliwa sprawa – sam twórca spróbował jako pierwszy, żeby udowodnić, że się nie myli; zwłoki szybko pochowano i wykopano nową studnię). Mimo, że jego świadomość broniła się przed połączeniem terminów 'jabol' i 'alchemik' w pewnym związku, Konrad zaczął pytać przechodniów, gdzie znajduje się siedziba cechu alchemicznego. O dziwo mało kto był w stanie wskazać mu drogę. Zanim stanął przed małymi okutymi drzwiami z przybitą tabliczką głoszącą: "Nie bawimy się w sprzedaż detaliczną", minęły prawie dwie godziny. Nasz bohater uznał, że to dziwne, iż w mieście, w którym tanie wina są tak popularne tak mało ludzi wie, gdzie się je właściwie produkuje. Doszedł do wniosku, że zapewne nikt nie zastanawia się skąd się jabole biorą, skoro są dostępne i bez tej wiedzy. Zapukał, lecz nikt mu nie otworzył. Nie poddał się i pukał dalej. Po paru minutach drzwi otworzył mu niewysoki mężczyzna koło trzydziestki, z bujną blond czupryną i długimi wąsami. Odziany był w ciemną tunikę, na którą narzucił gruby ochronny fartuch, po którym było widać, że często już chronił właściciela przed różnymi rzeczami. Alchemik zmierzył wzrokiem Konrada od stóp po czubek głowy, trochę głębiej wciągnął nosem powietrze i powiedział:

- Czytać pan nie umiesz? Pisze, że na sztuki nie sprzedajemy. Ale spożywczy jest zaraz za rogiem, o tam.

- Nie, nie. Ja nie zamierzam nic kupować - odparł szybko Konrad, widząc, że rozmówca już zamierzał zamykać mu drzwi przed nosem - Ja przychodzę w kwestii technicznej. Znaczy się, chodzi o swego rodzaju magię - dorzucił wiedząc, że alchemika na pewno zainteresuje co ma na myśli mówiąc o magii. I faktycznie, mag wpuścił naszego bohatera do środka, chociaż minę miał nadal podejrzliwą.

Konrad znalazł się w sporych rozmiarów sali prawie całkowicie zapełnionej tajemniczymi urządzeniami. Większą część pomieszczenia zajmowały olbrzymie połyskujące kadzie, w których cicho bulgotało najprawdopodobniej tanie winko. Pod prawą ścianą stały wielkie metalowo-drewniane konstrukcje, w których Konrad rozpoznał prasy do owoców, zaś pod ścianą lewą leżały worki z jakimś żółtym pyłem i tajemniczym napisem ‘sulphur’. Widoczne także było wyjście na podwórko, na którym to można było dostrzec całe tony jabłek, ewentualnie parę skrzynek innych owoców. W sali stało też kilka stołów przy których pracowali alchemicy mieszając w słojach jakieś płyny z równie tajemniczymi substancjami lub wykonując sekretne znaki i mamrocząc inkantacje, całe zaś pomieszczenie zaś było przesiąknięte silnym zapachem wina i chemikaliów. Można było dostrzec również małe, kręte schodki, prowadzące zapewne do części mieszkalnej budynku oraz prawdopodobnie właściwe laboratoria alchemiczne, bo przecież niemożliwym jest, aby Ci tutaj magowie zajmowali się tylko tanim winem. Konrad wiedział, że magia biała była wspierana przez króla, czarna zakazana, a więc alchemicy pewnie mogli pracować legalnie, ale pod warunkiem, że sami na siebie zarobią. Z pewnością sprzedaż jaboli wystarcza na pokrycie wydatków związanych z ich eksperymentami. W samym zaś rogu, jedna na drugiej stały równo ustawione skrzynki z...

- Ile taniego wina! - zawołał z zachwytem Konrad, któremu serce zaczęło bić szybciej - Przecież tu musi być co najmniej z tysiąc butelek! No, ale nie o tym chciałem... - przerwał nie chcąc wytrącić alchemika z równowagi - Chciałem się spytać, co w tanich winach powoduje fazę. Bo po żadnym innym alkoholu nie ma się takiej niesamowitej energii. Chodzi mi o to, że zapewne jakaś tajemnicza substancja lub zaklęcie sprawia, że jabol nabiera takich właściwości.

- Hmm, nie jesteś pierwszym, który się o to pyta. - odparł po chwili magik - Niestety! Sami tego nie wiemy! Rozumiem oczywiście o co ci chodzi, ale efekt ten powstał bez naszej woli. Rozumiesz, taki efekt uboczny. Staramy się zgłębić jego tajemnicę, jak na razie jednak bezskutecznie. Myślimy, że sęk tkwi w dziwnych i skomplikowanych reakcjach zachodzących podczas fermentacji w wyniku połączenia się naszych zaklęć przyspieszających dojrzewanie z drożdżami winiarskimi, jednak nie możemy być niczego pewni. Naturalnie, poznanie tej tajemnicy stało by się przełomem w naszej dziedzinie nauki i na pewno liczni...

- CZYŚ TY OCIPIAŁ? KTO KUPI WINO O NAZWIE "BYK" ??!! - przerwał im nagle krzyk z przeciwległego końca sali. Najwyraźniej obmyślano tam nowe produkty i dwóch alchemików pokłóciło się o nazwę projektowanego winka. Uświadomiło to rozmówcy Konrada, że się rozgadał. Powiedział, że ma dużo pracy i niestety nie ma już czasu na pogaduszki. Zanim zamknięto za Konradem drzwi, usłyszał jeszcze:

- No jak nie "Byk" to nie wiem... Może by tak... "Koza" ?

Pozostawiony bez odpowiedzi, Konrad szwendał się po mieście nie mając pomysłu na rozwiązanie swojego problemu. Doszedł do rynku, usiadł na jednej z licznych ławeczek (na kilku już leżeli menele) i zaczął rozmyślać. Więc nawet twórcy jego ukochanego trunku nie znali tajemnicy fazy! A jednak nie mógł uwierzyć, że nikt tego nie wie, gdzieś musi być osoba lub księga, która mu wszystko wytłumaczy. Tylko gdzie? Jak dotrzeć do tego źródła wiedzy, kto mu wskaże drogę? Nie ma rady, może po wypiciu wina coś mu się w głowie rozjaśni. Nasz bohater wstał i ruszył jakąś wąską uliczką gdzie spodziewał się znaleźć sklepik z winkami. Udało mu się to dość szybko, zakupił wnet butelkę jabola, opróżnił ją na dwa łyki i oddał pustą flaszkę (zawsze jakieś pieniądze zaoszczędzone, a niewiele mu zostało już z kiesy inkwizytora). Zamiast wyjść ze sklepu, wdał się w rozmowę z ekspedientką na tematy przeróżne, zaczynając od popytu na tanie wina kończąc na tym, które z nich bardziej lubi sękacza. Przegadali tak dobrych kilka godzin (z przerwami na obsłużenie klientów) i kiedy wreszcie opuścił monopolowy ciemność zawisła nad światem, a ulice oświetlało tylko blade światło księżyca. Konrad ruszył powolnym krokiem w poszukiwaniu jakiegoś noclegu. Nagle zauważył kilkadziesiąt metrów przed sobą szarpaninę. Najwyraźniej jakiś szanowany obywatel został zaatakowany przez dwóch opryszków. Nie zastanawiając się nad tym co robi, nasz bohater podbiegł i rzucił się w wir walki, aby uchronić prawego człowieka przed niechybna biedą. Najwyraźniej jakaś odrobina substancji powodujących fazę pozostała w jego organizmie, bo wyprowadził idealne cięcie, które rozbroiło jednego z napastników pozbawiając go zresztą prócz broni kilku palców. Zaraz po tym kopnął w krocze zaskoczonego drugiego opryszka, tak że ten również stracił zdolność do walki. Nie czekając na lepszą okazję, Konrad chwycił napadniętego przechodnia za ramię i razem szybko oddalili się od miejsca zdarzenia. Gdy już byli pewni, że nic im nie zagraża, odetchnęli z ulgą i uważnie się sobie przyjrzeli. Osoba uratowana z rąk bandytów była niewiele starsza od Konrada. Wysoki mężczyzna z burzą blond włosów i jakby nie mogącym zejść mu z twarzy uśmiechem był ubrany w szaty najlepszej jakości, zaś na szyi wisiał mu złoty łańcuch, który to pewnie zwabił złodziei.

- Wielkie dzięki za ratunek - rozpoczął nieznajomy - Gdyby nie ty mogłoby być ze mną kiepsko. Sam nie mogłem się bronić, rozumiesz, jestem pacyfistą i gardzę wszelakim użyciem siły. Zwę się sir Om. - co powiedziawszy wyciągnął rękę do swego wybawcy, ten zaś szybko ją uścisnął.

- Konrad Goldhirsch, do usług. - rzekł, a coś wewnątrz jego umysłu podpowiadało mu, że warto trochę lepiej zapoznać się z tym bogato wyglądającym młodym człowiekiem. Nie musiał szczególnie mocno o to zabiegać, gdyż sir Om najwyraźniej do niewdzięcznych ludzi nie należał.

- Zatem drogi Konradzie! Niedługo noc, czyli czas zabawy. Ja właśnie wracałem do swego domostwa, gdzie zapewne już czekają goście, gdy napadła mnie dwójka tamtych zbójów! Gdyby nie ty, może bym nie zawitał w swe progi za szybko. Zatem zapraszam cię do siebie! Porzuć troski, dobry kolego! Dzisiaj nie musisz się już niczym przejmować, dzisiaj bowiem spędzisz noc w domu sir Om'a, gdzie zabawa ustaje tylko wtedy, gdy jestem poza miastem! - to rzekłszy ruszyli oboje pewnym krokiem w kierunku obranym przez sir Om'a.


1 Nazwa wbrew pozorom nie nawiązuje do dużego miasta w Republice Czeskiej, tylko stanowi nieco przerobioną nazwę Ostrowa Wielkopolskiego. Wybór odpowiednika tego właśnie miasta na stolicę opowieściowego królestwa zdaje się być oczywisty.

 

Ostatnie komentarze:

Witam!Jakiś czas temu pisałem, że to winko w miarę smakuje, ale okazuje się, że robi to przynajmniej 2 firmy i różnica jak dla mnie jest dość duża. Winko z firmy Nowy Lubień ma lepszy smak i ma 8% i poj.0.7 l, biały korek, sklep u Krysi, natomiast ku...

do Mamrot z Wilkowyj, dn. , przez gość

Cudowny aromat rzygowin, w smaku cierpkie ale dość gładko wchodzi tylko musi być schłodzone. W moim przypadku wierci w jelitach jak Johnny Sins, także na porannej kacówie turbosraka murowana.

do Michel I, dn. , przez Karol

Raz z kolegą oje***ałem 2 sztuki, czułem jak bosy jezusek przechodzi mi stópką po języku. Polecam i pozdrawiam

do Amarena, dn. , przez Witold Stróta

Mam pytanie, u mnie w mieście wycofane wszystkie tanie wina. Sam piłem Węgrzyn, gdzie można kupić Węgrzyn teraz??

do Węgrzyn Podkarpacki, dn. , przez PAWEŁ

Najlepsze wino w moim życiu. Cena adekwatna do jakości. Gwarantuje świetną zabawę i udaną randkę

do Bieszczadzki Antałek Czarna Porzeczka, dn. , przez Filio 123

Nowe artykuły:

Podstawowy sprzęt gastronomiczny do kuchni

Jeżeli gotujesz profesjonalnie z pewnością przyszedł czas, aby wyposażyć się w sprzęt gastronomiczny. Wyposażenie gastro...

Chłodziarka do wina - jak wybrać najlepszą?

Wino to jeden z najbardziej eleganckich i stylowych trunków. Sposób jego przechowywania ma ogromny wpływ na jego smak i ...

Pyszny obiad i doskonałe wino, czyli sposób na udaną imprezę lub spotkanie z przyjaciółmi

Spotkania z przyjaciółmi czy imprezy organizowane we własnym zakresie są stałą, powszechnie spotykaną praktyką. Uwielbia...

Uwielbiasz włoskie wina? Teraz dostępne są też w wersji bezalkoholowej i wegańskiej!

Jeśli kochasz włoską kuchnię i włoskie wina, na pewno często masz ochotę sięgać po produkty prosto z Italii. Nie zawsze...

Jak profesjonalnie otworzyć i podać wino w domu?

Nalewanie wina podczas domowych spotkań jest zadaniem osoby pełniącej rolę gospodarza. Jeśli więc chcemy nadać odpowiedn...

Wszelkie prawa zastrzeżone przez Winka.net (c) 2001 - 2023 r. Redakcja | Reklama | Nowe wina na winka.net | Mapa strony

Strona www.winka.net ma charakter wyłącznie edukacyjny i poglądowy NIE jest sponsorowana przez żadnego z producentów, dystrybutorów lub hurtowników wyrobów alkoholowych, NIE ma na celu promowania żadnej z marek alkoholi, jak rownież NIE namawia w jakikolwiek sposób do spożywania napojów alkoholowych. Strona www.winka.net ostrzega, że spożywanie napojów alkoholowych jest szkodliwe dla zdrowia. Strona www.winka.net ostrzega, że zabrania się spożywania alkoholu osobom do lat 18