Muzo, o parnaska Pani
Pomóż słudze, co w Ciebie wierzy
Abym mógł o winach tanich
Treść wyłożyć jak należy

Owocowy Ty likworze
Ciebie pijem od małego
Chłop na polu, pan na dworze
Każdy sączy coś taniego

Kto aromat Twój już pozna
Kto już pozna smaki Twoje
O tym śmiało rzec już można
Że jest opój nad opoje

Poznam Cię wnet po kolorze
Oraz również po woltażu
Każdy człowiek złożyć może
Życie swe na Twym ołtarzu

Woda, cukier, jabłka zgniłe
I siarczanów cne pochodne
Z tego się składają miłe
Napoje winopodobne
Winko kolor miewa różny
Raz żółty, raz zaś czerwony
Jednak żul to nie człek próżny
Zawsze jest zadowolony

Jabol to też samo zdrowie
Wnet wyleczysz się z choroby
Nie ma to jak wpuścić sobie
Dziesięć procent do wątroby

Wódki żadnej ja nie piję
Sram na piwa wyśmienite
Bez względu na kompaniję
Ja zawsze wybiorę prytę

Kiedy tydzień się zaczyna
Poniedziałek wszystkich wita
Pije chłopak i dziewczyna
U mnie na śniadanie pryta

Pasują do siebie wtorek
I trzy czwarte litra wina
Wyrywam zębami korek
Tak przygoda się zaczyna

Lubię wypić wino w środę
Ono mi wnet siły doda
W słońcu oraz w niepogodę
Dla mnie jabol, innym woda

W czwartek tydzień się nie kończy
Czas upływa, zegar tyka
Żaden rum i żaden ponczyk
Lecz kupuję se patyka

W piątki także piję śmiało
Przeważnie dwa siarkofruty
Dokupuję, jeśli mało
Nie mam kasy? Sprzedam buty!

I w sobotę wypić można
Starczy wina dla każdego
Pić w sobotę rzecz pobożna
Pijmy więc do upadłego

Pić jabola co niedziela!
I czuć w ustach ten smak boski
Tylko to mnie rozwesela
Tylko to rozpuszcza troski

Dobre są także nalewki
Których cena bardzo niska
Nie narusza Twej sakiewki
Wlewaj nalewkę do pyska!

Wino za parę miedziaków
Jest prawie sprawą honoru
Nie piję żadnych koniaków
Nie tykam żadnych burbonów

Czasem korek wyjąć trudno
Różne trzeba znać sposoby
Ale kiedy bywa nudno
Wino to napój kultowy

I choć czasem głowa boli
I choć czasem kac zacina
Nie wyrzeknę się jabola
Nie wyrzeknę się ja wina

Choć mijają kalendarze
Wypiłem trunków bez liku
To o jednym tylko marzę
Poczuć smak Twój w mym przełyku

Często kiedy Ciebie spijam
To zagłębiam się w fantazjach
Czas mi wtedy pięknie mija
Przy węgrzynach i małmazjach

Nagle zapach siarki czuję
Lecz się wcale nie zniechęcam
Więc znajomych wnet częstuję
I nową butlę otwieram

Wino! Trunku owocowy!
Jesteś bogiem samym w sobie
Piję Cię, gdy jestem zdrowy
Piję Cię również w chorobie

Kiedy czujesz zew procentów
Nie stać Cię na whisky z lodem
Nie szukaj drogich fermentów
Lepiej zakup lipę z miodem

Jeśli pragniesz być na bani
Przeżyć parę chwil na fazie
Również chwytaj trunek tani
Po butli jesteś na gazie

Taka już jest rola wina
By oddalać bliskie smutki
No bo cieszy się człeczyna
Pijąc wino zamiast wódki

Gdy co złego Ci się zdarzy
Lub kiedy popadasz w marazm
Wypij wino, a na twarzy
Uśmiech się pojawia zaraz

Bo i co smakuje lepiej
Niż siarkofrut w parku pity
Co po głowie mocniej trzepie
Niż dwa litry dobrej pryty

Trunek ten został zesłany
Prosto z niebiańskich otchłani
By go pili chłopy, pany
Rzemieślnicy i kapłani

I nie liczę już promili
Po cóż se zawracać głowę
Czasem trzeba żyć dla chwili
Pijmy wino owocowe!

Pijmy, pijmy! Pókim młodzi!
Wiwat jabol! Wiwat radość!
Nam młodym wino nie szkodzi
Pościć będziemy na starość

Tam gdzie pryty wszelkie marki
Tam gdzie płynie wina rzeka
Tam gdzie nie czuć woni siarki
Tam sam Bachus na mnie czeka